Góry zimą mają jeszcze większą moc. Nowy Rok spędzony w Zakopanem to był najlepszy pomysł. Bez balu w pięknej kreacji, bez imprezy do rana, bez spania do południa 1 stycznia, ale za to w towarzystwie gór. Nigdy wcześniej w Zakopanem nie byłam w zimie, zawsze wiosną czy latem. Pomysł przyszedł parę tygodni przed Sylwestrem. Szybko jednak został stłumiony: wysokie ceny pokoi w kwaterach, a tak naprawdę to już brak tych pokoi. Czułam się trochę rozczarowana, ponieważ tak mocno zakorzeniła się we mnie ta myśl, że już nic innego nie wchodziło we grę. Zaczęliśmy planować Sylwestra w Warszawie, ale ani nie miałam na niego ochoty, ani chętnych nie było. Jednak kilka dni później usłyszałam "mamy miejsca w Zakopanem od piątku 30." Nie wierzyłam najpierw. Jak to? Cała Polska jedzie do Zakopanego, miejsc nie ma od września, a my 10 dni przed rezerwujemy pokój i to w dodatku przy samych Krupówkach, za cenę, która wydawała się wręcz śmieszna. Podróż minęła stosunkowo szybko, mimo korków na Zakopiance i szeregu objazdów. Dotarliśmy do naszego celu wczesnym popołudniem, zakwaterowaliśmy się i od razu wyruszyliśmy w Zimowy Świat. Postanowiliśmy wybrać się do Doliny Chochołowskiej. Wybór padł na nią, ponieważ nie zdążyliśmy jej odwiedzić w maju, a jest jedną z piękniejszy po polskiej stronie Tatr, z drugiej strony było dosyć późno jak na wyjście w góry, a byliśmy zmęczeni. Widoki nas nie zawiodły. Mimo, że nie doszliśmy do końca z obawy przed nadchodzącym wieczorem, spacer i widoki wpłynęły na nas bardzo korzystnie. Drugiego dnia udaliśmy się na Kalatówki. Jestem strachliwą osobą i nie odważyłam się pójść na żadne wysokie góry, o nie. Dochodziły do mnie informacje o zagrożeniach lawinowych, niebezpieczeństwach w postaci lodu. Miał być to wyjazd rekreacyjny i był. Kalatówki okazały się całkiem niskim wzgórzem, dlatego zrobiliśmy tak krótką przerwę i zastanawialiśmy się co dalej. Zdecydowaliśmy się iść dalej. Wybraliśmy kierunek Doliny Kondratowej. Przyjemna droga, w paru miejscach stroma i śliska, ale bardzo łatwa. Przypominała Śnieżną Krainę: wąska, ośnieżona ścieżka pod baldachimem drzew przyprószonych śniegiem. Do naszego drugiego tego dnia celu dotarliśmy po 30 min marszu. Tego dnia był też Sylwester. Pod scenę Dwójki mieliśmy 5 minut drogi. Jednak nie byliśmy ani od początku ani do końca. Impreza ta nie była głównym celem naszej wyprawy. Wyszliśmy z naszej kwatery około godziny 22, poczekaliśmy na Nowy Rok, pooglądaliśmy bardzo liczne fajerwerki i niedługo po północy wróciliśmy do pokoju, aby porządnie się wyspać przed następnym dniem, spędzonym na szlaku. W ostatnim dniu planowaliśmy iść na Morskie Oko. Ale planowaliśmy tam iść pierwszego i drugiego dnia też. W rezultacie nie wypaliło to wcale. Rano w czasie przygotowania do wyjścia przeglądałam Instagrama i trafiłam na wpis koleżanki, zwykłe zdjęcie, bez żadnych widoków, cienie ludzi na śniegu z podpisem "Rusinowa Polana" - tak właśnie trafiliśmy na to piękne miejsca. Samo podejście na Rusinową jest lekkie, łatwe i krótkie. Widoki z tego miejsca są cudowne . Gdy usiedliśmy na tej Polanie i chłonęliśmy moc gór, popijając ciepłą herbatę z termosu i podjadając Milkę, pojęliśmy decyzję o pójściu dalej. Dalej to znaczy na Gęsią Szyję. I szyja ta okazała się szyją żyrafy. W wielu przewodnikach opisują, że jest to łatwe, lekko strome wejście, jednak ci co o tym pisali byli w lecie. Droga okazała się dosyć trudna i męcząca, buty zjeżdżały, my się pociliśmy ze względu na duży wysiłek ale daliśmy radę. Nasze zmęczenie zostało nagrodzone widokami. Schodząc odwiedziliśmy Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr - drewniana kaplica w środku lasu między górami. Tym cudownym akcentem skończył się nasz pobyt w tej Krainie Śniegu.
Była to rewelacyjna forma spędzenia Sylwestra i Nowego Roku. Odpoczynek, rekreacja, piękne widoki. Polecam każdemu odwiedzenie zimowego Zakopanego.
0 Komentarze
Twój komentarz zostanie opublikowany po jego zatwierdzeniu.
Odpowiedz |
Kategorie
Wszystkie
Instagram
Archiwum
Marzec 2018
|